środa, 29 sierpnia 2012

...nie pluszowy miś, ani kwiaty, to też nie diabeł rogart...

    Niestety cierpię na syndrom nieromantyczności. A może romantyczności bez pompatyczności.W każdym razie nie płaczę na widok czerwonych róż (swoją drogą moim zdaniem to najmniej romantyczne kwiaty jakie istnieją. Są tak oklepane, że dostając taką różę czuję się poniżona. Że jestem jak każda kobieta - lubię czerwone róże) Natomiast rozczulają mnie kartki, na każdą okazję po za imieninami. Ale wszystkie inne są jak najbardziej na miejscu (:. Zamiast kwiatów wolę czekoladę. Bo kwiaty usychają, a czekoladę mogę zjeść ze swoją połówką. I chodź marzę o moim księciu na białym koniu to raczej nie wierzę że go spotkam w srebrnej zbroi, co najwyżej na srebrnym składaku (w ostateczności dopuszczam czerwony, bo są popularniejsze i zwiększę prawdopodobieństwo spotkania księcia :D). 

   Ale nie jestem taką zołzą. Wszystkie romantyczne kolacje po za walentynkami są jak najbardziej lubiane. Tylko nie te w ten popkulturowy wieczór gdzie wszystko jest czerwone, pluszowe i w kształcie serca (chodź kształt tego serca wziął się od pośladków nachylającej się kobiety - tak drogie panie, jest się czym zachwycać...).
   Wrzucam kilka miejsc na romantyczny wieczór. Życzę Wam i sobie faceta z taką fantazją !







 P.S. Moja Połowa jest na tyle romantyczna, że upiekła mi dziś ciasto ze śliwkami ! < 3


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz